"Bardziej" - ewolucja definicji Autyzmu z "autystyczną psychopatią"* w tle
Autyzm po raz pierwszy opisał Leo Kanner w 1943r. Na podstawie obserwacji grupy składającej się z 11 dzieci wyróżnił cechy charakteryzujące autyzm wczesnodziecięcy, wśród których na prowadzenie się wysunęły:
- Autystyczna samotność - niemożność nawiązania kontaktu z ludźmi, wybieranie przedmiotu zamiast kontaktu z człowiekiem
- Pragnienie niezmienności - uciekanie przed światem w powtarzalne czynności i wokalizacje, odrzucanie zmian, brak elastyczności w postępowaniu codziennym
Do 1980 roku autyzm był wliczany do grupy psychoz dziecięcych i tak diagnozowany. Dopiero po tym roku sprecyzowano istnienie tzw. spektrum autystycznego, czyli kontinuum prezentujące zaburzenia rozwoju. 13 lat później wyodrębiono poszczególne rodzaje autyzmu (autyzm dziecięcy, inaczej też klasyczny, atypowy i całościowe zaburzenia rozwoju) i dodano nieuwzględniany do tej pory Zespół Aspergera, postrzegany powszechnie jako lżejsza forma autyzmu. Obecnie do rozpoznania zaburzeń ze spektrum wykorzystuje się tzw. triadę - czyli zaburzenia muszą wystąpić we wszystkich trzech sferach:
- Zaburzenia interakcji społecznych - m.in. problemy z socjalizacją
- Zaburzenia w komunikacji - różnorakich (będzie szerzej innym razem)
- Zawężone, powtarzające się i nieelastyczne wzorce zachowania, zainteresowań i wybieranych aktywności
*Przepraszam, ale wyjątkowo mi się podoba to określenie. Wyłazi na wierzch moje specyficzne poczucie humoru ;)
Dlaczego spektrum?
Gdyż autyzmu nie można ujednolicić objawowo. Nie ma dwóch takich samych osób z zaburzeniami autystycznymi. Co więcej w społeczeństwie wiele osób przejawia cechy ze spektrum w różnym nasileniu. Można to rozpatrywać jako swoiste kontinuum, gdzie autyzm jest na jednym z jego końców, tym bardziej ekstremalnym ;). Jak się rozejrzymy i sobie przypomnimy, na różnych etapach życia spotykaliśmy wiele osób, które można wrzucić w szufladkę:
- "trudności społeczne" - odludek, dziwak, introwertyk, słabe ogniwo,
- "wąskie zainteresowania" - geniusz, hobbysta, pasjonat, nudziarz,
- "problemy z komunikacją" - milczek, gapa, idiota, odszczepieniec
Na te wszystkie wyszczególnione wyżej cechy nałóżmy jeszcze zaburzenia integracji sensorycznej, zaburzenia centralnej koherencji, czasem zaburzenia i choroby współtowarzyszące, różnie rozwiniętą Teorię Umysłu, indywidualne cechy charakteru, inną pulę genów, różne doświadczenia, często przeżyte traumy interpersonalne i co mamy?
Indywidualistę - proszę Państwa :).
- Co lubi? (Zainteresowania potraktować jak pasje i hobby, a nie stereotypie i fiksacje)
- Czy jest wrażliwy? (Nie zapętlać się przy braku empatii czy nieokazywaniu emocji, spojrzeć głębiej, nie stawiać znaku równości między nieokazywaniem emocji, a ich nieodczuwaniem)
- Czy łatwo ulega emocjom? (Bez popadania w czarną dziurę rozpamiętywania wszystkich histerii, szałów i aktów agresji, może pomyśleć kiedy się wycisza, kiedy się uśmiecha, a kiedy wybucha śmiechem)
- Co lubi jeść? (Nie myśleć o wybiórczości i selektywności, ale o konkretnych potrawach, o ich smaku, konsystencji)
- Jak lubi się bawić? (Układanie klocków w rządki to też zabawa, kto wie może w jego wyobraźni to statek kosmiczny, a może zapisuje właśnie coś w systemie binarnym lub odtwarza wzór płyt chodnikowych zaobserwowany w drodze do przedszkola?)
- Czego się boi? (I nie zakładać od razu fiksacji, rutyny i schematów. Ja jestem wyjątkowo mało elastyczna w towarzystwie pająków, czy węży, więc nie neguję strachu Syna Idealnego przed gołębiami)
- W czym jest dobry? (Pamięć wzrokowa, przestrzenna, zapachowa, muzyczna? A może liczenie, czytanie lub rysowanie? Czy może umiejętność wyłapywania szczegółu z ogółu? Dokładne odwzorowywanie? Coś innego?)
Temple Grandin na jednym z wykładów stwierdziła, że około połowa osób ze spektrum nie dostosuje się, nie zbalansuje swoich mocnych i słabszych stron na tyle by funkcjonować normalnie w społeczeństwie, by samodzielnie pracować, żyć, być niezależnym. Ale spójrzmy na to z innej strony:
- Zgodnie z jej słowami 50% osób ze spektrum taką szansę ma. Co drugi zdiagnozowany może wieść zwykłe, nudne życie (no dobra, może nie nudne ;) ), płacić podatki, głosować i zawozić potomka z oddziału położniczego do domu ;).
- Niespełna 100 lat temu przy pierwszych próbach klasyfikacji, diagnozowania i terapii, dzieci te były traktowane jak przypadki beznadziejne, nierokujące. Kończyły w większości na zamkniętych oddziałach psychiatrycznych, z wtórnym upośledzeniem umysłowym, traktowani jak idioci lub genialni idioci, nie wiem sama, co gorsze.
- Obecnie diagnozuje się dzieci coraz młodsze, terapie się wdraża coraz wcześniej, częstokroć w okresie największej plastyczności mózgu, kiedy granice deficytów i atutów są tak płynne, że trudno czasem określić, co jest czym, a możliwości wyrównania, nadrobienia, uelastycznienia czy wyregulowania danych cech ogromne.
- Wciąż mózg człowieka jest jedną wielką niewiadomą, a sama etiologia autyzmu niesprecyzowana i, na dobrą sprawę, nieokreślona. Kolejna badania, terapie i odkrycia są czynione na każdym z pól dotyczącym szeroko rozumianego spektrum (genetyki, neurologii, psychologii, neuroobrazowania, socjologii, pedagogiki itd), a to rokuje i daje nadzieje. Na przyszłość, na zrozumienie, na poznanie.
- Nie do przecenienia jest przy tym atypowym neurorozwoju rozwój nowych technologii. Świat się zmienia. Mamy tablety, komputery, telefony i internet, możliwości alternatywnej komunikacji rosną wprost proporcjonalnie. A obecna era jest erą obrazkową, co nierzadko jest wybawieniem dla przetwarzania bodźców przez mózg autystyczny. Kontakty i formę ich podtrzymywania możemy mieć ściśle wyselekcjonowane i nikogo już nie dziwią fora osób o najdziwniejszych zainteresowaniach, czy upodobaniach. Pracodawcy coraz częściej poszukują ściśle wyspecjalizowanych jednostek, gdzie współpraca nie jest najistotniejsza, gdzie coraz więcej osób z kiepskimi kompetencjami w komunikacji i funkcjonowaniu społecznym, może nieźle i co najważniejsze szczęśliwie funkcjonować na swoim kawałku zaoranego poletka. Pod warunkiem, że nie będziemy ich uszczęśliwiać na siłę naszym postrzeganiem świata i narzucaniem naszych wyborów
Bibliografia:
1. "Mózg autystyczny" Temple Grandin, Richard Panek, wyd. Copernicus Center Press 2016
2. "Autyzm dziecięcy zagadnienia diagnozy i terapii" Lucyna Bobkowicz-Lewartowska, wyd. Impuls 2005
3. "Wszystkie koty mają zespół Aspergera" Kathy Hoopmann, wyd. Linia 2012
P.S.
Pracuję z rodzinami, dziećmi i dorosłymi stacjonarnie w Warszawie, ale również są możliwe konsultacje on-line. Czasem jestem tłumaczem, czasem przewodnikiem, a niekiedy detektywem w świecie, gdzie spektrum spotyka się z NT, czyli w świecie pełnym neuroróżnorodności. Nie zmieniam człowieka w spektrum, tylko pomagam otoczeniu i bliskim zrozumieć czym ten autyzm jest. Jak czasem niewielkie zmiany mogą mieć kolosalne znaczenie. A samemu człowiekowi staram się pomóc zapewnić optymalne warunki, by mógł ujawnić pełnię swojego potencjału. Skupiam się na emocjach i komunikacji, bo to podstawa naszego życia społecznego. Zapraszam serdecznie do kontaktu przez mail: autyzmidealny@gmail.com
Pozdrawiam ciepło - Wanda Kwaterniak - Terapeuta
Córka (ZA) myśli werbalnie, ale BARDZIEJ. Nawet jak się biega opisywałam słowami na poziomie mięśni, więzadeł stawów - inaczej bała się wystartować. Słownie uczyłam rysować - kwadrat, koło, trójkąt. Słownie rysować (tak niestety rysować) litery - fala od lewej do prawej, skos- fala od lewe do prawej (z) - dziecko czytające od dawna. Cóż - w testach werbalnych IQ jest bliskie max - również skojarzenia, rozumienie, układanki - wzory z klocków - poniżej przeciętnej. Trudno - werbalizujemy obrazy. Plus - doskonałe rozumienie beletryski, świetne rozumienie wykładów. Największy problem - gdy zamiast wyjaśnień do zadania pojawia się przykład i potem trzeba samemu, lub gdy autor w niby oczywisty sposób kazał ułożyć dwa zdania z rozsypanki (a ona np. była dwukolorowa) - kolor został pominięty zadanie nieowiązane... W klasach 1-3 głównie przeglądalam setki zadań by nakreślić córce tok rozumowania układających zadania - że jak kropki to to miejsce na słowo (dowolne) ale jak kreseczki to już odpowiadają liczbie liter, a jedna kreska też słowo itp. Problemem nie jest dziecko - ono potrafi rozwiązać... Na szczęście córka nauczyła się mówić głośno, że nie wie np. po co są gwiazdki w zadaniu. Bo jak mówiła, że nie rozumie - to kazano jej jeszcze raz pomyśleć, nikt nie wiedział, że zna rozwiązanie ale np. nie wie czy linie łączące pary np. wyrazow przeciwstawnych mogą się przeciąć i tak upływał czas przeznaczony na kartkówkę (0 pt.). Na szczęście szkoła też zechciała ją zrozumieć i klasa - murem stojąca za Olką - która nowemu nauczycielowi nie pozwoliła wpisać złej oceny - twierdząc, że córka wie - tylko nauczyciel źle pyta...
OdpowiedzUsuńGratuluję Tobie córki, a córce mamy, która tak ją rozumie i wspiera :). I fajnie, że trafiliście na taką szkołę, klasę i ludzi, daje to nadzieję osobom takim jak my, którzy edukacje szkolną dopiero rozpoczną.
UsuńProblemy, które opisujesz to typowe problemy z zaburzeniami centralnej koherencji (w skrócie - widzenie drzew, a nie lasu, skupianie się na detalach, zamiast na całości), gro osób ze spektrum ma ten problem, który tak jak każdy inny może być utrudnieniem, ale patrząc z innego punktu widzenia może też być mocną stroną. Będę też o tym chciała napisać. Pozdrawiamy :)